sobota, 4 lipca 2015

Czerwcowy zawrót głowy. Walizka nie zawsze jest symbolem podróży.

Jezioro Błędno
Czerwiec był bardzo intensywnym miesiącem. Na szczęście na tę intensywność poza pracą wpływ miały również krótkie wycieczki poza Poznań. Wypad pierwszy-kierunek Zbąszyń. Cel? Impreza urodzinowa nad jeziorem z przyjaciółmi i znajomymi. Zbąszyń to niewielka miejscowość. Ładna architektura, dworzec, duża liczba rowerzystów, małomiasteczkowy klimat, jezioro Błędno. Warto zwrócić uwagę właśnie na dworzec i to przy nim na moment się zatrzymam. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Zbąszyń stał się miastem granicznym, a stacja kolejowa stacją graniczną z odprawą celną i paszportową. Mamy tutaj dwa budynki, które niegdyś pełniły funkcje dworcowe - stary i nowy. Stary z 1870 roku, nowy (choć słowo nowe nie do końca tu pasuje) z 1920. Stacja zbąszyńska jest jednak znana z czego innego. 

To w tym miejscu zatrzymał się w 1938 roku pociąg z Żydami pochodzenia polskiego, którzy zostali deportowani z terenów III Rzeszy w ramach akcji Polenaktion. Następnie odmówiono im prawa wjazdu do Polski. Źródła różnie podają, ale na pewno tyczyło się to w tym miejscu ponad 6 tysięcy Żydów. Koczowali oni w tragicznych warunkach zanim podjęto jakąkolwiek decyzję. Na dworcowym wielkoformatowym plakacie widnieje napis: „Walizka nie zawsze jest symbolem podróży. Czasem jest to wszystko co masz, wszystko co pozwolili ci zabrać, gdy przyszli nad ranem i wyrzucili z domu. Co możesz spakować do jednej walizki, żeby zachować tożsamość, historię życia, godność? Ile to już razy, niewyobrażalne zło zaczynało się od wyrzucenia ludzi z domu i jednej walizki w rękach wygnańców. Jedna z największych lekcji historii zawiera się w takim jej zapamiętaniu, aby umieć rozpoznać jej powracające cykle, a gdy łączą się one z cierpieniem, potrafić się im przeciwstawić.” Obojętnie czy ktoś przyjeżdża bezpośrednio do Zbąszynia czy też jest tylko przejazdem w drodze do Berlina myślę, że warto się na chwilę zatrzymać, pokontemplować i docenić to, co mamy. 

Stacja kolejowa Zbąszyń

Stacja kolejowa Zbąszyń
Wracając do mojego krótkiego wypadu. Mieszkamy w Campingu przy baszcie (notabene ta wieża z bramą wjazdową jest zabytkową pozostałością zamku z XVI/XVII wieku). Domki szału nie robią, w jednym z nich znajdujemy martwego wróbla. Generalnie na jedną, góra dwie noce da się to znieść. Plaża przy campingu, a w zasadzie coś co plażą powinno być usłana jest kupami. Tak, kupami. Jeśli ktoś tam chce się przespacerować, to nie ma opcji, żeby nie wdepnął w gęsie „guano”. Szkoda, że nikt nie sprząta tego miejsca, bo widok jest okropny. Niska cena nie usprawiedliwia tego wszystkiego. Dobrze, że niedaleko jest plaża miejska. Zadbana z boiskami do siatkówki plażowej, piłki nożnej, wypożyczalnią sprzętu, zjeżdżalnią do wody. Tam miło spędziliśmy popołudnie. Wieczór, noc, niedzielny poranek to też fajnie wykorzystany czas zgodnie z zasadą: nieważne gdzie, ważne z kim.
Ledwo wróciłam ze Zbąszynia już musiałam się pakować na kolejny wyjazd. Ciąg dalszy nastąpi…

Jezioro Błędno

Wieża z bramą wjazdową

1 komentarz:

  1. Spędziłam w Zbąszyniu dużą część swojego dzieciństwa i młodzieńczych lat chociaż mieszkałam w innym mieście.Chętnie wracam pamięcią bo osobiście coraz rzadziej.

    OdpowiedzUsuń