poniedziałek, 2 lutego 2015

Uwarunkowanie na podróże.

Lider Swarzędz Fot. MB Drabowicz
Czym się zajmuje psycholog oprócz pracowania, podróżowania, czytania i oglądania seriali? Otóż psycholog uprawia jeszcze sport, gra w koszykówkę. Gra już niemało lat, lepiej nie liczyć ile i nieuchronnie zbliża się do koszykarskiej emerytury. Gra zawodowo albo bardziej prawdziwie zabrzmi- półzawodowo.
Moja przygoda z koszykówką zaczęła się w czasach, których nawet nie pamiętam. Na swój pierwszy obóz do Zakopanego pojechałam mając rok. Moja Mama grała, mój Tata był trenerem, a ja stałam się dzieckiem wychowanym na hali sportowej. Ale nie tylko. Drugą stroną uprawiania sportu są wyjazdy i „podróże”. Duża liczba godzin spędzonych w dzieciństwie w autokarach i pociągach w pewien sposób uwarunkowała mnie na bycie w drodze.
Kto jest sportowcem ten wie, że jest to specyficzny rodzaj „podróżowania”. Wsiada się do autokaru, busa, pociągu, czasem do samochodu czy samolotu i przez parę godzin jedzie się lub leci po to, aby osiągnąć cel wyjazdu, którym jest hala sportowa lub boisko. Czasem uda się wyjazd z noclegiem, czasem pojedzie się na obóz, na turniej, mistrzostwa. Wtedy też istnieje (mała) szansa na zwiedzenie czegoś i poznanie danego miejsca od podszewki. Zdarza się to jednak rzadko. Przeważnie działa to na takiej zasadzie: obserwuje się świat przez szybę autokaru, dojeżdża na halę, robi się swoje i wraca do domu. Jest to męczące, ale ma też swoje zalety i swój urok.
Lider Swarzędz Fot. MB Drabowicz

Dzięki sportowym podróżom mam niesamowite wspomnienia, zwiedziłam kilka pięknych miejsc, w wielu po prostu byłam i wiele też najzwyczajniej mijałam. W pamięci z czasów dzieciństwa utkwiły mi wyjazdy z rodzicami pociągami do Bułgarii, Rumunii i na Węgry. Wspominać mogę piaszczyste plaże, dzieci, które żebrały na kolejowych przejściach granicznych, a którym to rzucaliśmy cukierki, noce spędzone w kuszetkach, osła nazwanego przeze mnie Marek, którego karmiłam czereśniami, tresowanego niedźwiedzia, lody pistacjowe, naleśniki z czekoladą i matchboxy. W pamięci mam obozy w Bydgoszczy czy w Koszalinie. Gdy o tym myślę na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Miałam udane dzieciństwo. Później sama zaczęłam trenować, więc pojawiły się kolejne wyjazdy. Na początku kariery przez kilka lat z rzędu na zimowe obozy jeździłam do Kołobrzegu. Dlatego mam wielki sentyment do tego miasta, dlatego też uwielbiam morze zimą. Bywałam w Eindhoven, w Berlinie, w Nowym Sadzie w Serbii, a wczoraj byłam w Płocku. W tym sezonie odbyłam 8 podróży sportowych, 4 jeszcze przede mną. Na każdą z nich bardzo się cieszę. Uprawianie sportu niesie za sobą sporo zalet i właśnie jedną z nich (przynajmniej dla mnie) jest bycie w drodze, podczas której można lepiej poznać Polskę, a nawet świat oraz swoich współtowarzyszy podróży. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz