poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Dzień 13 i 14. Wszystko, co dobre kończy się za szybko.

Dzisiaj żegnamy Rumunię. Czeka nas długa jazda samochodem i nocleg w Bratysławie. Jeszcze zanim opuścimy ten piękny kraj wybieramy się do marketu na zakupy. Trzeba przecież przywieźć do Polski jakieś rumuńskie wina. Jestem trochę smutna, że to już koniec. Trochę ze względu na okoliczności, zmuszeni wydarzeniami, ale oczywiście z własnego wyboru, przedłużyliśmy pobyt w Rumunii i dodaliśmy do wyprawy Edirne kosztem Stambułu. Ja, jak już zresztą pisałam, cieszę się z tego ogromnie, bo to Rumunia skradła moje serce, a śliczne Edirne pozbawione praktycznie turystów łatwiej i przyjemniej się oglądało. Na trasie przez Węgry nic ciekawego się nie wydarzyło, a gdy dotarliśmy do Bratysławy byliśmy już zbyt zmęczeni, żeby coś zwiedzić. Potrzeby niższego rzędu musiały być zaspokojone w pierwszej kolejności. Dostaliśmy w hotelu w gratisie arbuza, co nas bardzo ucieszyło. Może było to na złagodzenie nieprzyjemności wywołanych brakiem klimatyzacji. W pokoju był jedynie wiatraczek, który mało co dawał. Daliśmy jednak radę i o świcie wyruszyliśmy w stronę Polski. Wyjazd zakończył się w Poznaniu w okolicach godziny 19. Jak to mówią...wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. To była piękna wyprawa! 

Zapraszam do obejrzenia zdjęć! A niebawem podsumowanie i praktyczne informacje, które może kiedyś się komuś przydadzą. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz