sobota, 6 lutego 2016

Budapeszt - dzień trzeci.

Dzień trzeci i znów błękitne niebo i świecące słonko. Dobry prognostyk na początek dnia. Dziś w planach jest między innymi wizyta na Wzgórzu Zamkowym. Obok hotelu mamy stację metra więc decydujemy się na przebycie pierwszego odcinka trasy kolejką podziemną. I to nie byle jaką! Budapesztańska żółta linia metra to najstarsza na kontynentalnej Europie linia i sama w sobie jest nie lada atrakcją. Wybudowana została w 1896 roku w ramach obchodów tysiąclecia państwa węgierskiego. Przejazd chociaż krótkim odcinkiem należy wręcz do obowiązku osób zwiedzających Budapeszt.

Wysiadamy niedaleko naszpikowanej sklepami ulicy Vaci i robimy sobie spacerek. Mostem Łańcuchowym docieramy pod stację kolejki zębatej Siklo, która zabierze nas pod zamek. Przejazd kolejką to nic specjalnego, bo trwa krótko, a widoki lepsze są podczas spaceru na Wzgórzu Zamkowym. Aczkolwiek trzeba przyznać, że wagoniki są bardzo stylowe. Kolejka działa od 1870 roku i wygląda na to, że nasze przedpołudnie stoi pod znakiem podróży zabytkowymi liniami. Gdy stajemy u stóp zamku jest koło południa, a mróz ze słońcem równoważą się znakomicie. Siadamy nawet na ławeczce i przez moment opalamy twarze. Obchodzimy zamek, który dla mnie jest wątpliwą atrakcją turystyczną. Nieustannie jednak podoba mi się fontanna Macieja przedstawiająca scenę z polowania oraz osobę Pięknej Ilonki nieszczęśliwie zakochanej w młodym myśliwym. Spacerujemy dalej w stronę starego miasta. Tam spędzamy trochę czasu głównie robiąc sobie zdjęcia. Wchodzimy na Basztę Rybacką, obchodzimy Kościół Macieja, podziwiamy kamienice. Ulicą Tancsicsa docieramy do Bramy Wiedeńskiej przy okazji podziwiając budynek Archiwum Państwowego, który robi wrażenie. Brama, jak wiele innych budowli w Budapeszcie, była niszczona i odbudowywana kilkukrotnie. Warte odnotowania jest to, że to tędy prowadziła niegdyś droga z Budy do Wiednia i to w tym miejscu wkroczyli Turcy do Budy w 1571 roku. Zupełnie na czuja po przejściu przez bramę skręcamy w prawo i wchodzimy do jakiegoś parku i kierujemy się po prostu w dół, w stronę Dunaju. Przy okazji mijamy rzeźbę niedźwiedzia, ciekawe domy, budapesztańczyków i szkołę, z której dobiegają wręcz wrzaski dzieci. Turystów brak. Jest cudownie!

Wagonik kolejki Siklo














Państwowe Archiwum, po prawej fragment Bramy Wiedeńskiej

















Drugą część dnia spędziliśmy na Kąpielisku Szechenyiego. Wielkie, piękne i popularne! Choć mam wrażenie, że w środku trochę zaniedbane. Tabun ludzi też nie należał do zalet. Niesamowite wrażenie robi zimą część basenowa położona na zewnątrz, a w szczególności para unosząca się nad wodą i starsi panowie leniwie grający w wodzie w szachy. Niestety dotarliśmy tam późno więc nie mogliśmy podziwiać całego kompleksu, bo po prostu część już zamknęli. Późna pora odwiedzin wzięła się stąd, że postanowiliśmy pokręcić się trochę po okolicy. Dla mnie chyba najistotniejszą wiadomością tego dnia był fakt, iż dzięki plakatom wiszącym przed wejściem do zoo dowiedziałam się, że w tym przybytku można zobaczyć misie koala!!!! Ekscytacja milion. Ogarnęliśmy też lasek miejski i udaliśmy się pod Zamek Vajdahunyad. Można tam podziwiać konstrukcje różnych stylów architektonicznych. Jak piszą przewodniki zamek ma charakter bajkowy. Pierwsza jednak jego konstrukcja była z dykty i gipsu. Podczas wystawy milenijnej w 1896 roku wzbudził jednak taki zachwyt, że postanowiono go faktycznie wybudować. Każda osoba, która potrzebuje inspiracji czy talentu literackiego może śmiało udać się na dziedziniec w poszukiwaniu pewnego pomnika i przez chwilę pomacać pióro, które trzyma Anonimus- nieznany zakonnik. Sukces murowany. Albo i nie.
Wieczór spędzamy w innym ruin pubie, który zwie się Instant. Kolejne niesamowite miejsce. Tutaj jednak można dostrzec motyw przewodni wystroju. Są nim zwierzęta albo człowieko-zwierzęta. Pomieszczeń jest bez liku. Każdy znajdzie coś dla siebie. Niestety zmęczenie dość szybko nas dopadło więc nie zarwaliśmy tam nocy. Kolejny dzień w Budapeszcie przeszedł do historii.

Ruin pub Instant

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz