wtorek, 9 sierpnia 2016

Toskania dzień trzeci i czwarty - Fiesole , Florencja.

Piazza Mino w Fiesole
Fiesole to małe miasteczko położone na wzgórzu niedaleko Florencji. Opis w przewodniku zachęcił mnie na tyle, że postawiłam je uczynić celem dnia trzeciego.
Podróż miejskim autobusem (autobus nr 7 odjeżdża z Piazza San Marco) trwa 30 minut, a bilet kosztuje 1.20 euro. Bilety kupowane w pakietach są nieco tańsze (za 4 zapłaciłam 4.70 euro). Już sama podróż jest bardzo przyjemna i można wjeżdżając na wzgórze podziwiać widoki. Autobus zatrzymuje się na głównym placu miasteczka Piazzo Mino de Fiesole. Na pierwszy rzut oka nie wygląda tu jakoś szałowo. Ot zwykłe włoskie miasteczko: plac, katedra ( Cattedrale di San Romolo), parę knajpek. Jednak, to z czego słynie Fiesole jest "tuż za rogiem".
Fiesole ma korzenie rzymskie i etruskie. Jeśli kogoś interesuje ta część historii, to koniecznie musi się wybrać do Parku Archeologicznego, a tam znajdzie muzea, mury etruskie, amfiteatr, termy i świątynię. My jednak do Fiesole przyjechałyśmy z innego powodu i pierwsze kroki skierowałyśmy do informacji turystycznej w celu zdobycia mapki, która wskaże nam drogę do Parku Naturalnego Montececeri. Poza wybraną przez nas trasą mapka wskazuje również dwa inne szlaki spacerowe. Jeden nazwany "breathtaking views" prowadzący do Kościoła San Domenico, drugi "the terrace overlooking Florence" prowadzący dookoła Parku Archeologicznego i do klasztoru Franciszkanów. Zaopatrzone w wodę i prowiant ruszyłyśmy w stronę Parku Montececeri. Celem - wejście na "górę", miejsce, z którego Leonardo Da Vinci testując puszczał swoją machinę latającą. Droga była wielką przyjemnością. Początkowo wiła się lekko w górę, ale za to jakie widoki na Florencję z oddali były. Po krótkim czasie dotarłyśmy do wejścia do parku i teraz już droga wiodła lasem wśród zieleni z widokiem na cyprysy i toskańskie wzgórza. Turystów praktycznie brak więc jedyny dźwięk, jaki do nas docierał to odgłosy cykad. Coś cudownego. Jaka miła odmiana po hałaśliwej i zatłoczonej Florencji Z ciekawostek to kamienie ze wzgórza wykorzystywano niegdyś do budowy fiesolskich i toskańskich domów. Teraz króluje tam natura i małe jaszczurki. Plac Leonarda zdobyłyśmy, zdjęcia zostały zrobione. No i czekała na nas droga powrotna. Sugerując się mapą chciałyśmy zrobić kółko i od innej strony wrócić do Fiesole. Wydawało mi się, że idziemy w prawidłowym kierunku. Jednak, gdy zejście zaczęło się robić dłuższe niż wejście, trochę zwątpiłam. Twardo jednak szłyśmy dalej mimo, że już wiedziałam iż znajdujemy się poniżej Fiesole. Pustka na drodze, zero zabudowań, sama natura i my, czyli hej przygodo... może gdzieś dojdziemy. No i doszłyśmy, choć trochę nam to zajęło. Miły Włoch uświadomił nas, że znajdujemy się w Maiano, miasteczku oddalonym od naszej bazy o jedyne 2 kilometry. Szkopuł jednak tkwił w tym, że te 2 km to droga pod górkę. Przespacerowałyśmy się kawałek mijając uroczy kościółek i stanęłyśmy na rozstaju dróg łapiąc stopa. Kolejny miły Włoch podwiózł nas ten kawałek i znów znalazłyśmy się w Fiesole i kolejnym celem uczyniłyśmy małą, ale znaną kawiarenkę Alcedo. Słynie ona z serwowania kruchych ciastek i rogalików z nadzieniem ze świeżych malin. Bardzo się zawiodłam, gdy usłyszałam, że te smakołyki się dziś skończyły i będą dopiero jutro. No nic trzeba się było zadowolić czym innym, równie smakowitym. Miejsce polecam i ze względu na jakość produktów i za serdeczną obsługę. Ostatnim punktem zwiedzania był położony na wzgórzu klasztor franciszkanów. Przechadzka męcząca (pewnie wynik tej wcześniejszej) , ale również ciekawa (piękny widok na Florencję). Klasztor warto zobaczyć. Podobno można też zwiedzać cele zakonników i pamiątki z misjonarskich podróży. Jednak tego dnia było to akurat niemożliwe. I to już był koniec naszej małej wycieczki. Bardzo, ale to bardzo polecam Fiesole! We Florencji zaliczyłyśmy pyszną kolację i spacer. Traf chciał, że przez przypadek trafiłyśmy na występy grup teatralnych na małym placyku. A tam atmosfera, z jakiej słyną Włochy czy Hiszpania. Fajnie było posiedzieć na krawężniku, wypić piwko i poobserwować to, co się dzieje. Dzień trzeci można uznać za zakończony. Dzień czwarty, a w zasadzie tylko jego początek spędziłyśmy we Florencji. Ostatni punkt zwiedzania - Muzeum Galileusza. Małe muzeum, który dla miłośników nauki powinno być punktem obowiązkowym. Na miejscu jest dostęp do wi-fi i można ściągnąć bezpłatną aplikację, która poprowadzi nas po muzeum. Oprócz różnych eksponatów (np. teleskopy, globusy) jest też sala, w której można pobawić się samemu i zrobić kilka doświadczeń. Zdecydowanie był to dobry wybór. Po wizycie w tej świątyni nauki nadszedł czas na zmianę miejsca pobytu. Kierunek Piza! 

Plac Leonarda
Schody prowadzące do klasztoru Franciszkanów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz