niedziela, 26 marca 2017

Jerozolima- miasto, które pamięta. Część druga.

Kolejne dni poza wyjazdem na tereny Autonomii spędzamy na krzątaniu się po starym mieście. Na tym małym skrawku przestrzeni (bo zaledwie na 1 km kwadratowym) znajduje się tyle zabytków, że można by nimi spokojnie obdzielić kilka miast. Mury miejskie zostały wybudowane z nakazu sułtana Sulejmana Wspaniałego i łączna ich długość wynosi 4,5 kilometra. Do wnętrza prowadzi 8 bram: Brama Jaffy, Brama Damasceńska, Brama Nowa, Brama Heroda, Brama Lwów, Brama Gnojna, Brama Syjońska oraz Brama Złota. Każda z nich ma swoją własną historię. Jednak najważniejsza wiąże się z zamurowaną bramą, czyli Bramą Złotą.
Prawdopodobnie jest to najstarsza brama, która swym rodowodem może sięgać czasów króla Heroda Wielkiego i która jako jedyna prowadziła na Wzgórze Świątynne. Została zamurowana ze względów obronnych przez Sulejmana Wspaniałego - według jednej legendy. Druga opowiada, że uczyniono tak, aby żydowski Mesjasz nie mógł wkroczyć do miasta. Według trzech monoteistycznych religii właśnie w tym miejscu odbędzie się Sąd Ostateczny. Dlatego też od VII wieku chowa się w jej pobliżu wyznawców islamu (a także dlatego, że wierzy się iż żydowski Mesjasz nie przejdzie przez muzułmański cmentarz). My na Wzgórze Świątynne dostajemy się jedynym przejściem (dla nie muzułmanów) od strony Ściany Płaczu. Oczywiście, aby się tam dostać trzeba przejść szczegółową kontrolę bezpieczeństwa. Samo miejsce jest przepiękne. Jednak atmosfera tam panująca daleka jest od ideału. Czuć swego rodzaju napięcie oraz przeszywający wzrok osób pilnujących. Mi na przykład dostało się za zbyt głośne śmianie (choć wcale tego głośno nie robiłam). Kopuła na Skale skrywa w środku kamień, na którym Abraham miał poświęcić w ofierze swojego syna Izaaka. To w tym miejscu Mahomet miał dostąpić wniebowstąpienia. Jednym słowem jest to jedno z najważniejszym miejsc islamu. Zaraz obok znajduje się meczet Al- Aksa, który może pomieścić w środku aż do 30 tysięcy wiernych. Nie dziwią więc tłumy, z którymi miałyśmy styczność po piątkowych modłach. Niestety do tych obu przybytków przeciętny człowiek niebędący muzułmaninem nie może wejść.


W obrębie murów starego miasta zachodzimy również do kościoła św. Anny (gdzie znajduje się źródło Betesda, przy którym Jezus uleczył chromego), na Plac Hurwa i do kompleksu czterech synagog sefardyjskich. Do katedry św. Jakuba robimy kilka podejść, ale nigdy nie trafiamy w odpowiednie godziny. Oczywiście omiatamy się po wszystkich dzielnicach (chrześcijańskiej, żydowskiej, arabskiej i ormiańskiej), kupujemy pamiątki, jedzenie itp. Pita z zatarem (oliwa, sezam, tymianek, oregano i majeranek) jest naprawdę godna polecenia, Tuż za murami miasta znajduje się Wzgórze Syjon, na którym znajdują się dwa ważne miejsca: Grobowiec Króla Dawida oraz Wieczernik. W tym drugim Jezus podobno (choć to raczej wątpliwe) spożywał Ostatnią Wieczerzę. Wieczernik był wielokrotnie przebudowywany. Wystarczy się rozejrzeć i coś od razu nie pasuje. W głębi znajduje się mihrab, nisza znajdująca się w meczetach wskazująca kierunek Mekki. Sprawa wygląda tak: miejsce święte dla chrześcijan pzypomina meczet, a znajduje się pod kontrolą Żydów. W 2000 roku podczas swojej pielgrzymki papież Jan Paweł II przywiózł w to miejsce drzewko mosiężne, z którego wyrasta oliwka, winorośl i pszenica, a które ma symbolizować trzy monoteistyczne religie. (Przy tej okazji polecam przeczytać reportaże "Święta Ziemia. Opowieści z Izraela i Palestyny" Marcina Gutowskiego)

Mihrab w Wieczerniku

Drzewko przywiezione przez papieża
Było jeszcze jedno miejsce przy murach, na zwiedzanie którego bardzo się nastawiłam jako człowiek podziemi. To odkryte przypadkowo przez jednego misjonarza i jego psa w 1854 roku Kamieniołomy Salomona, stanowiące największą jerozolimską jaskinię. Ależ przyjemnie się tam chodziło.

Kamieniołomy Salomona - główne źródło budulca dla Jerozolimy?
Jerozolima to jednak nie tylko stare miasto. Absolutne must see to Yad Vashem (Jad Waszem) znajdujące się na zboczu Wzgórza Pamięci (gdzie pochowani są m.in. Icchak Rabin oraz Golda Meir). Wzgórze Pamięci to inaczej Mount Herzl i dojedzie się tam bezpośrednio tramwajem. Yad Vashem to Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu. Większość ekspozycji związanej z rozwojem antysemityzmu, z drugą wojną światową  oraz eksterminacją Żydów znajduje się w Muzeum Historii Holocaustu. W budynku mającym kształt graniastosłupa symbolizującym połowę Gwiazdy Dawida centralnym punktem jest Hala Nazwisk poświęcona ofiarom Holocaustu. Skonstruowana jest ona tak, że ponad naszymi głowami rozpościera się kopuła, w której znajduje się 600 zdjęć Żydów reprezentujących 6 milionów zabitych przez Nazistów. Na zewnątrz też jest co zwiedzać...pomniki, memoriały, rzeźby. Jest też Aleja Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, gdzie rosną drzewka posadzone przez owych sprawiedliwych. Sprawiedliwi to ci, którzy nie zważając na niebezpieczeństwo pomagali Żydom w tym ciężkim dla nich czasie. Oczywiście znajduje się tam masa drzewek posadzonych przez Polaków. Jest też pomnik poświęcony Januszowi Korczakowi. Na koniec jest jeszcze jedno miejsce, o którym należy wspomnieć. Na samą myśl o tym, aż mnie ciarki przechodzą, To miejsce to pomnik poświęcony dzieciom, które straciły swoje życie w czasie Holocaustu. Wejście niepozorne nie zapowiada tego, co czeka nas w środku. A w środku mamy swego rodzaju gabinet luster. Panuje ciemność. Tylko w tych lustrach odbijają się płomienie świec. Wizualne wrażenie niesamowite. To wszystko dopełnione jest wrażeniem słuchowym. Z głośników wydobywa się głos wyczytujący imiona, nazwiska, wiek i narodowość poległych dzieci. Całość jest porażająca. Byłam w wielu miejscach związanych z drugą wojną i z eksterminacją Żydów, ale żadne z nich nie zwaliło mnie tak z nóg, jak to małe pomieszczenie poświęcone dzieciom.

Pomnik poświęcony Korczakowi
Na koniec przygody z Jerozolimą czekała na nas jeszcze wizyta w Mea Shearim, czyli w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów. Kolejny hardcore i jakby solidne cofnięcie się w czasie. Na ścianach domów paszkwile, ostrzeżenia dla turystów. Po ulicach krążą sami ortodoksi, a sklepiki i warsztaty wyglądają naprawdę, jak z innej epoki. Biedą wieje tu z każdej strony.





Porcja strawy duchowej była w Jerozolimie przeogromna. Nie gorzej było ze strawą dla ciała. Na targu Mahane Jehuda jadłyśmy przykładowo w knajpce mającej certyfikat koszerności. Najbardziej polecam jednak bar Jahnun także znajdujący się na Mahane Jehuda. Zupa cebulowa i groszkowa były szczytem smakowitości wśród zup. Lokal słynie też z szakszuki, która zawinięta jest w swego rodzaju wrapy z ciasta francuskiego. Ja jako dodatek wzięłam hummus, tahinę oraz cebulę. Całość kompozycji wręcz mnie zmiotła. 
Jerozolima jest magiczna pod pewnymi względami. Nie jest to jednak typ miasta, w którym czuję się swobodnie. Nie chwyciła mnie za serce, bo jej klimat mnie nie urzekł. Chętnie jednak tam wrócę. Przecież jeszcze tyle zostało do zwiedzenia i odkrycia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz