sobota, 8 kwietnia 2017

Co zobaczyć w Tel Awiwie? Część druga.

Tel Awiw Jafa
Po intensywnym zwiedzaniu Muzeum Historii IDF udajemy się na plażę trochę odsapnąć. Po drodze mijamy pewien meczet. To meczet Hassana Beka. Nie jest on przesadnie piękny z zewnątrz, ani przesadnie duży. Ot po prostu meczet, jakich w tym zakątku świata pełno. Ma on jednak duże znaczenie symboliczne. Został wybudowany w 1916 roku przez tureckiego gubernatora (arabskiej) Jafy. Umiejscowienie nie było oczywiście przypadkowe. Gubernator zaniepokojony szybkim rozrostem Tel Awiwu postanowił temu w jakiś sposób przeciwdziałać i dlatego właśnie tam umieścił tę budowlę. Do czasów obecnych meczet stanowił nie tylko centrum religijne. Swego czasu był bazą dla arabskich snajperów oraz metą dla bezdomnych i narkomanów. Generalnie przez długi okres swojej historii podupadał. W 1948 roku planowano go wysadzić w powietrze.


Jednak w wyniku wstawiennictwa późniejszego premiera Izraela i laureata Nagrody Nobla Mieczysława Bieguna czyli Menachema Begina, który uznał meczet za zbyt piękny, postanowiono go jednak nie niszczyć. Od 1988 roku znów służy celom religijnym, ale co chwila coś się tam niedobrego dzieje. I jest to zasługa głównie Żydów skrajnie prawicowych. Podpalenia, obrzucanie kamieniami są na porządku dziennym. Kilkaset metrów od meczetu Hassana Baka, po drugiej stronie ulicy, tuż przy plaży oczom ukazuje się bardzo zaniedbany, opuszczony budynek. Kiedyś znajdowało się tam delfinarium, które nie spełniało warunków i zostało zamknięte po licznych protestach obrońców praw zwierząt. Co można zrobić na miejscu delfinarium? W Tel Awiwie odpowiedź wydaje się prosta. Ano oczywiście dyskotekę. Wieczorem 1 czerwca 2001 roku nic nie zapowiadało tragedii, mimo iż był to czas drugiej intifady. W kolejce do klubu czekał tłum młodzieży głównie pochodzącej z Rosji bądź będącej potomkami imigrantów z tego kraju. O godzinie 23.27 zamachowiec zdetonował ładunek zawierający żelastwo i kulki łożyskowe chwilę wcześniej wykrzykując po hebrajsku słowa: "coś się wydarzy". Zginęło 21 osób, 120 odniosło rany. Tutaj dzieje dyskoteki i meczetu się łączą. W efekcie zamachu Żydzi postanowili zemścić się na Arabach i w odwecie zaatakowali meczet. Leciały kamienie, koktajle Mołotowa, a w środku ukrywali się zabarykadowani muzułmanie. Dyskotekę zamknięto. Do dziś budynek jest to pustostanem. Meczet zaś stoi nadal i ma się w miarę dobrze. Z ciekawostek w 2005 roku na jego teren wrzucono łeb świni, co chyba jest czymś gorszym niż atak kamieniami. A swoją drogą ta akcja musiała być mocno zaplanowana, bo świnię to raczej trudno dostać (o ile w ogóle) w kraju, gdzie zarówno dla Żydów, jak i Muzułmanów jest to zwierzę lekko mówiąc nieczyste. 


Meczet Hassana Baka


Pozostałości delfinarium i dyskoteki



W końcu doszłyśmy na tę plaże i walnęłyśmy się na piasku. Było cudownie. Szum fal, słoneczko grzejące w twarz. Na tamten moment niczego więcej nie było mi trzeba. Gdy już nabrałyśmy sił ruszyłyśmy dalej w stronę Jafy. 


W drodze do Jafy



Jafa

Ten kawałek miasta jest chyba najbardziej znany i zdecydowanie nie można go pominąć podczas wizyty w Tel Awiwie. Jak pisałam we wcześniejszym poście Jafa jest jednym z najstarszych portów na świecie. Wzgórze było już zasiedlone w VII wieku p.n.e. O Jafie kilkukrotnie wspomina Biblia. Stanowi ona olbrzymi kontrast dla nowoczesnej części Tel Awiwu. To tutaj można przyjść pomaszerować wąskimi uliczkami i zatopić się w tłumie buszującym na słynnym targowisku. Na suku można dostać praktycznie wszystko, czego dusza zapragnie. Tuż obok bazaru znajduje się słynna knajpka Dr Shakshuka, w której to dostaniemy specjalność lokalu w różnych odsłonach, czyli shakshukę. Zdecydowanie polecam wizytę w tym przybytku rozkoszy kulinarnej. Co jeszcze można zobaczyć w tym małym mieście w mieście? Wieżę zegarową stanowiącą symbol Jafy, XII- wieczny meczet Al- Mahmudijja. Na szczycie wzgórza znajdziemy zaś kościół św. Piotra zbudowany na pozostałościach twierdzy krzyżowców. Resztę niech opowiedzą zdjęcia. 






Hummus u Dr Shakshuki

Klasyczna shakshuka


Kościół św. Piotra




W drodze powrotnej do hostelu zahaczamy jeszcze o bazar Karmel i kupujemy co nieco.



Dzień kończy się dużym zachmurzeniem. Chyba Izrael również się smuci z powodu naszego wyjazdu. Przed snem jeszcze piję Goldstara i wskakuję do łóżka bardzo wcześnie, bo w środku nocy musimy wstawać i udać się na lotnisko. Moja przygoda dobiega niestety końca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz