niedziela, 19 lipca 2015

Czerwcowy zawrót głowy. Na włościach Działyńskich i Poznańskich.

Zamek w Gołuchowie
Dnia następnego ruszałam dalej. Czasem się tak fajnie dzieje, że dzięki pracy można pojechać w jakieś ciekawe miejsce i przy okazji pozwiedzać. Mnie się zdarzyło i cieszę się z tego przeogromnie. Spędziłam dwa cudne dni z naturą w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie. Ośrodek ten liczy blisko 200 ha i powstał na terenie dawnej rezydencji magnackiej Jana Działyńskiego i jego żony Izabelli z Czartoryskich. Zespół parkowo-leśny ma sporo do zaoferowania zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Niestety przez przymusową opiekę i mini akcję ratunkową nie było mi dane zobaczyć zagrody zwierząt. Żubry, daniele i dziki przeszły mi obok nosa. A ja taaaak lubię dziki. J Na szczęście całą resztą atrakcji mogłam się już cieszyć. Dodam, że konotacje rodzinne sprawiają, że klimaty leśne i zwierzęce nie są mi obce i bardzo dobrze się wśród nich czuję. Spaliśmy w „Oborze”- obiekcie edukacyjnym, który też jest bogaty w pokoje gościnne. Nazwa nie wzięła się z niczego, kiedyś faktycznie była to obora. Jedliśmy w miejscu, w których liczba wypchanych zwierząt i poroża przekraczała normę krajową. Trochę przerażające, trochę klimatyczne. Zwiedziliśmy natomiast jeszcze Muzeum Leśnictwa oraz Zamek, który był wisienką na torcie. Podobno to taki mały Wawel.



Muzeum Leśnictwa

Zamek w Gołuchowie

"Obora"



Wypad numer trzy to jednodniówka w Łodzi. Miasto to darzę niezwykłym sentymentem. Przez wielu uważane jest po prostu za brzydkie, zaniedbane i zniszczone. Coś w tym może jest, ale ja znajduje w tej brzydocie piękno. Budynki pofabryczne i te odnowione i te podupadające świadczą o dawnej świetności Łodzi. Duch Poznańskiego, Grohmana i Scheiblera nadal się unosi. Nie bez powodu Łódź znalazła się też obok takich miast, jak Budapeszt czy Barcelona w Sieci Miast Secesyjnych (Réseau Art Nouveau Network). Wystarczy przejść się ul. Piotrkowską i z uwagą przyjrzeć się w kamienicom. Wbrew pozorom jest tu naprawdę dużo miejsc wartych zwiedzenia i nie mam tu na myśli jedynie osławionej Manufaktury (którą notabene trzeba zobaczyć chociażby dlatego, aby wyrobić sobie pojęcie o tym, jak wielkie było imperium potentata włókienniczego Izraela Poznańskiego). Jednym z takich miejsc jest Muzeum Miasta Łodzi mające swoją siedzibę w dawnej rezydencji Poznańskiego. We wnętrzu zwraca uwagę klatka schodowa wyłożona mahoniową boazerią, Duża Jadalnia i Gabinet Poznańskiego. W pomieszczeniach na pierwszym piętrze znajduje się Panteon Wielkich Łodzian. Można też wypić kawę w pałacowej kawiarni. Ja jednak polecam inną klimatyczną kawiarnię. Verte Cafe się nazywa. Niestety aby się do niej dostać trzeba z ul. Piotrkowskiej przejść przez bramę, w której delikatnie mówiąc zapach uryny jest średnio znośny. Nie zniechęcajcie się nim. Klimatyczne wnętrze, dobra kawa i przepyszna tarta na was czekają. Równie godnym polecenia miejscem jest OFF Piotrkowska. Dobrze, że powstała taka inicjatywa, która przywróciła życie dawnym obiektom. Niestety ograniczona godziną odjazdu Polskiego Busa musiałam zrezygnować z wizyty w kilku miejscach. Ma to jednak jedną dobrą stronę. Mianowicie taką, że w najbliższym czasie znów udam się do Łodzi, a tym razem na tapecie będzie Cmentarz Żydowski, Muzeum Fabryki i Muzeum Kanału „Dętka”. Tutaj jeszcze link do zdjęć z Łodzi, wśród których prym wiodą te zrobione przeze mnie w 2010 roku w byłej Przędzalni Cienkoprzędnej H. Gruhmana:



Pałac Poznańskich
Pałac Poznańskich wnętrze
Pałac Poznańskich
Łódź MIsie podoba





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz