środa, 12 sierpnia 2015

Dzień 9,10. Wsi spokojna,wsi (nie)wesoła. Bułgaria.

9 dnia opuszczamy Turcję. Na granicy oddychamy z ulgą, bo nie ma kolejki. Odprawa szybka i sprawna. Bułgarzy są jednak nieufni wobec pojazdów przyjeżdżających z Turcji i chyba chcą też zarobić, dlatego zanim jeszcze wkroczymy na ich terytorium musimy przejechać przez pas dezynfekcyjny. Płacimy 3 euro i jedziemy dalej. Ku niezadowoleniu kierowcy i męskiego członka ekipy nie kierujemy się w strone Starej Zagory i noclegu u śmiesznego boksera szowinisty. Dziś dzień na spontanie - nie mamy zarezerwowanego noclegu. Planujemy przespać się w miejscowoścu Yamboł albo gdzieś dalej. Kierowca nasz zły, bo droga, którą jedziemy nie jest najlepszej jakości. Za to my pasażerki jesteśmy wniebowzięte, bo krajobrazy są przepiękne, a wokół nie ma żywego ducha. Dobijamy do Yamboł i od razu odnajdujemy hotel w wysokim budynku dobrze pamiętającym czasy komunistyczne. Jednak świetność ma już dawno za sobą. Oczywiście ten komunistyczny klimat jest swego rodzaju jego zaletą.
Rano podnosimy się i jedziemy dalej. Widoki przy wyjeździe z miasta to nie lada gratka. Niestety jest to obraz nędzy i rozpaczy. Obozowiska cygańskie, rudery, zapyziałe blokowiska. Wyglądam przez okno, a chodnikiem idzie olbrzymia świnia! W mieście i to nie takim małym. My udajemy się dziś bocznymi drogami do Szumen. Widoki znów są zadziwiające. Po jednej stronie winnice, po drugiej pola ze słonecznikami. Niestety wioski, które mijamy trochę straszą. Biedą, ruinami, pustostanami, niewykończonymi domostwami, zaniedbanym obejściem. Lubię takie rzeczy oglądać, ale z drugiej strony ciężko jest patrzeć, jak ludzie w takich warunkach egzystują. W Bułgarii takie widoki są chyba na porządku dziennym. Zbliżamy się do Szumen, a w Szumen kolejne arcydzieło epoki komunistycznej - Pomnik Twórców Państwa Bułgarskiego - wybudowany z okazji 1300-lecia Bułgarii. A było to w 1981 roku. Widać go już z trasy, ponieważ jest olbrzymi i znajduje się na wzgórzu. Jeśli ktoś zapyta czy warto tam zboczyć, bez wahania odpowiem, że tak. Aby się tam dostać trzeba jednak sporo się napocić, bo na szczyt prowadzi symboliczne 1300 stopni (w praktyce jest ich troche więcej, sprawdzone, przeliczone). Pomnik robi wrażenie. Rzeźby postaci nieco futurystyczne, ale każda ma również swoją symbolikę. Gdy tak oglądaliśmy to dzieło zaatakowała nas pani. Okazało się, że za zwiedzanie trzeba zaplacić. W nagrodę otrzymujemy folder po polsku, który wyjaśnia w najdrobniejszych szczegółach o co tam chodzi i z iście komunistycznym rozmachem wychwala pod niebiosa twórcę monumentu i w ogóle wszystko, co się z tym pomnikiem wiąże. Momentami zanosimy się śmiechem czytając to. Tak czy owak ja jestem pod wrażeniem. Schodzimy ze wzgórza i jeszcze chcemy podjechać do twierdzy szumeńskiej. Widoki z niej bardzo ładne, ale obiekt jest odbudowywany, trochę pachnie nowością, więc mi się średnio podoba. Jemy obiad i jedziemy w kierunku Ruse. Na moście granicznym znów mamy szczęście, bo puszczają naszą nitkę. Ja niestety czuję się coraz gorzej. Z dojazdu do Horezu niewiele pamiętam poza paroma wymuszonymi przystankami. Strułam się jedzeniem i mnie powalilo. W pensjonacie w Horezu jest już mi ciut lepiej. Mam czyste, wygodne łóżko. Na dodatek Barcelona wygrywa Superpuchar Europy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz