Lider Swarzędz pod Bramą Wysoką |
Tym razem jednak przy okazji pomeczowej kolacji mogłam przespacerować się ul. Staromiejską i przejść przez Bramę Wysoką (z XIV wieku). Dzięki temu bardzo krótkiemu spacerowi dowiedziałam się, że niedawno przez przypadek przed Bramą Wysoką odnaleziono fragmenty średniowiecznych fortyfikacji, których nie było na historycznych mapach. Okazało się, że są to mury barbakanu, a w środku znajdują się ciekawe (bezcenne!) przedmioty np. kule armatnie z XVI wieku, monety i ceramika. Teren przez długi czas był zakryty i niedostępny dla spacerowiczów. Teraz jednak jest już zabezpieczony siatką, przez którą można podziwiać odkrycie. Ciekawe, w jaki sposób zostanie zagospodarowane znalezisko, bo chwilowo wygląda to mało reprezentatywnie, jak na swój potencjał. Tak czy owak Olsztyn jest miejscem, do którego chciałabym przyjechać na dłuższą chwilę. No bo ile razy można tu tylko przyjeżdżać na mecze, które zresztą za każdym razem od kilku lat się przegrywa?!
Kolejnym miejscem odwiedzonym
ostatnio przeze mnie w związku z meczem koszykówki był Lublin. Według rankingów
także bardzo niedocenione miasto. Znów muszę się z tą oceną zgodzić. Tym razem nasza
podróż odbyła się wyjątkowo pociągiem, nie busem. Dzięki temu nie zostałyśmy
podwiezione pod samą salę. Musiałyśmy dotrzeć do niej pieszo. Niestety, jeśli
trzeba by było oceniać Lublin po otoczeniu dworca i pobliskich uliczkach, to
ocena byłaby bardzo niska. Pamiętam też, że w czasach studiów, na drugim roku
mieliśmy wycieczkę po województwie świętokrzyskim, lubelskim i podkarpackim. Jednym z przystanków był właśnie
Lublin, a miejscem noclegowym „hostel” tuż przy dworcu. Wspomnienie - ogromne
ilości karaluchów. Teraz budynek świeci pustkami i straszy. Na szczęście jednak
im dalej w „las”, tym lepiej. Lublin ma dużo więcej do zaoferowania niż okolice
dworcowe. Zamek, starówka, podziemia – to wszystko warto zobaczyć. Kiedyś podczas Akademickich Mistrzostw Polski klubów w
Lublinie kupiłam sobie oryginalną, niebieską bluzę adidasa. Była moją ulubioną
przez kilka sezonów. Takiej w Poznaniu nie można było wtedy dostać, więc Lublin
jawił mi się nie tylko jako miasto zabytków, ale też jako miejsce udanych
zakupów. Pamiętam, że chodząc po tym sklepie zerkałam w znajdujący się tam
telewizor na transmisję pogrzebu Księżnej Diany. Był więc to rok 1997. Ot
wspomnienia! Z drugiej jednak strony czasem też zastanawiam się ile z tych
moich wspomnień z lat dzieciństwa i lat młodzieńczych ma charakter tzw. „fałszywych
wspomnień”. Ile z tych rzeczy, o których myślę, że są prawdziwe i się wydarzyły
wcale takimi nie jest. Przecież każdy człowiek ma takie nieprawdziwe
wspomnienia. No cóż… zagadka prawie nie do rozwiązania. Przy okazji polecam zapoznanie się z badaniami na temat tego zjawiska, bo jest ono bardzo ciekawe.
Wracając do czasów obecnych. Mecz
wygrany, spacer podejrzaną, nieładną okolicą zaliczony, zapalenie zatok nabyte.
Tym jednym zdaniem mogę podsumować swoją zeszłotygodniową wizytę w Lublinie. Przede
mną za tydzień mecz w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz