wtorek, 24 lutego 2015

Olsztyn, Lublin.

Lider Swarzędz pod Bramą Wysoką
Olsztyn zza okna busa prezentuje się całkiem nieźle. Zresztą dobrych słów słyszałam o tym mieście, a ostatnio na jednym z portali przeczytałam, że znajduje się w pierwszej dziesiątce najbardziej niedocenianych przez turystów miast polskich. Planetarium, Zamek Kapituły Warmińskiej, liczne kościoły, zabudowa secesyjna i neogotycka - to można w Olsztynie zobaczyć. Niestety, jak już wspominałam podczas jednodniowego wyjazdu sportowego rzadko zdarza się zwiedzić coś poza salą sportową.
Tym razem jednak przy okazji pomeczowej kolacji mogłam przespacerować się ul. Staromiejską i przejść przez Bramę Wysoką (z XIV wieku). Dzięki temu bardzo krótkiemu spacerowi dowiedziałam się, że niedawno przez przypadek przed Bramą Wysoką odnaleziono fragmenty średniowiecznych fortyfikacji, których nie było na historycznych mapach. Okazało się, że są to mury barbakanu, a w środku znajdują się ciekawe (bezcenne!) przedmioty np. kule armatnie z XVI wieku, monety i ceramika. Teren przez długi czas był zakryty i niedostępny dla spacerowiczów. Teraz jednak jest już zabezpieczony siatką, przez którą można podziwiać odkrycie. Ciekawe, w jaki sposób zostanie zagospodarowane znalezisko, bo chwilowo wygląda to mało reprezentatywnie, jak na swój potencjał. Tak czy owak Olsztyn jest miejscem, do którego chciałabym przyjechać na dłuższą chwilę. No bo ile razy można tu tylko przyjeżdżać na mecze, które zresztą za każdym razem od kilku lat się przegrywa?!  

Kolejnym miejscem odwiedzonym ostatnio przeze mnie w związku z meczem koszykówki był Lublin. Według rankingów także bardzo niedocenione miasto. Znów muszę się z tą oceną zgodzić. Tym razem nasza podróż odbyła się wyjątkowo pociągiem, nie busem. Dzięki temu nie zostałyśmy podwiezione pod samą salę. Musiałyśmy dotrzeć do niej pieszo. Niestety, jeśli trzeba by było oceniać Lublin po otoczeniu dworca i pobliskich uliczkach, to ocena byłaby bardzo niska. Pamiętam też, że w czasach studiów, na drugim roku mieliśmy wycieczkę po województwie świętokrzyskim, lubelskim i podkarpackim. Jednym z przystanków był właśnie Lublin, a miejscem noclegowym „hostel” tuż przy dworcu. Wspomnienie - ogromne ilości karaluchów. Teraz budynek świeci pustkami i straszy. Na szczęście jednak im dalej w „las”, tym lepiej. Lublin ma dużo więcej do zaoferowania niż okolice dworcowe. Zamek, starówka, podziemia – to wszystko warto zobaczyć. Kiedyś podczas Akademickich Mistrzostw Polski klubów w Lublinie kupiłam sobie oryginalną, niebieską bluzę adidasa. Była moją ulubioną przez kilka sezonów. Takiej w Poznaniu nie można było wtedy dostać, więc Lublin jawił mi się nie tylko jako miasto zabytków, ale też jako miejsce udanych zakupów. Pamiętam, że chodząc po tym sklepie zerkałam w znajdujący się tam telewizor na transmisję pogrzebu Księżnej Diany. Był więc to rok 1997. Ot wspomnienia! Z drugiej jednak strony czasem też zastanawiam się ile z tych moich wspomnień z lat dzieciństwa i lat młodzieńczych ma charakter tzw. „fałszywych wspomnień”. Ile z tych rzeczy, o których myślę, że są prawdziwe i się wydarzyły wcale takimi nie jest. Przecież każdy człowiek ma takie nieprawdziwe wspomnienia. No cóż… zagadka prawie nie do rozwiązania. Przy okazji polecam zapoznanie się z badaniami na temat tego zjawiska, bo jest ono bardzo ciekawe. 
Wracając do czasów obecnych. Mecz wygrany, spacer podejrzaną, nieładną okolicą zaliczony, zapalenie zatok nabyte. Tym jednym zdaniem mogę podsumować swoją zeszłotygodniową wizytę w Lublinie. Przede mną za tydzień mecz w Warszawie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz