sobota, 21 października 2017

Kierunek Bośnia. Ale Jajce!


Widoki z trasy Banja Luka - Jajce
Po krótkich włoskich wakacjach przyszedł czas na dłuższą podróż. Wyjazd na planowane od dawna Bałkany stał się faktem. Dzień pierwszy spędziliśmy głównie w samochodzie, aby jak najszybciej dobić do Bratysławy. Zboczyliśmy jednak po drodze na mały przystanek w okolice czeskiego Slavkova. Dlaczego akurat to miejsce? Ano dlatego, że to właśnie tam na polach między Slavkovem a Brnem odbyła się słynna bitwa trzech cesarzy w 1805 roku, zwana bitwą pod Austerlitz. Wojska Napoleona starły się z połączoną armią austro- rosyjską i wygrały tę potyczkę. Dzisiaj na Wzgórzu Prackim wydarzenie to upamiętnia Pomnik Pokoju. Właśnie tam zrobiliśmy sobie przerwę i uskuteczniliśmy spacer. To była jedyna atrakcja w tym dniu. Nocleg spędziliśmy w znanym już nam z wyjazdu do Stambułu pensjonacie Hviezda w Bratysławie.


Pomnik upamiętniający bitwę pod Austerlitz
W dniu drugim według planu mieliśmy się już znaleźć w Bośni. Granicę chorwacko- bośniacką przekroczyliśmy w miejscowości Gradiska. Trzeba przyznać, że wjazd do Bośni jest mało reprezentatywny i pierwsze kilometry przebiegają w dość kiepskich okolicznościach przyrody. Na dodatek nawigacja nie ogarnia w ogóle Bośni, więc zdajemy się na intuicję, liche drogowskazy, a na końcu po prostu na pomoc innych ludzi. Dzięki temu trafiamy na odpowiednią drogę, posilamy się pyszną pizza kupioną prawie za bezcen w piekarni i kierujemy się do miejscowości Jajce, gdzie mamy nocleg. W miarę upływu czasu droga staje się coraz ładniejsza. Od Banja Luki ciągnie się trasa widokowa wzdłuż rzeki i widzę tam po raz pierwszy na żywo naturalny tor do kajakarstwa górskiego.
Tor do kajakarstwa górskiego
Gdy już dobijamy do Jajc pogoda się troszkę psuje. Zaczyna padać w momencie, gdy podjeżdżamy w okolice wodospadu. Może to i dobrze, bo chyba deszcz odstraszył ludzi. Przestaje padać po chwili, a my możemy praktycznie w samotności rozkoszować się z bliska widokami wodospadu na rzece Plivie. Ma on około 20 metrów wysokości i wpada do rzeki Vrbas.

Wodospad Jajce

Nocleg mamy w Apartamencie Pliva, jednak okazuje się, że podane na bookingu wskazówki dojazdu są nieprecyzyjne. Jeździmy i szukamy. Okazuje się, że apartament jest na starym mieście, które leży na wzgórzu i dla ruchu samochodowego jest zamykane o godzinie 18. Oczywiście jest już po 18. Pani Bośniaczka daje wskazówkę, że mamy jechać i udawać głupich turystów przed pilnującym wjazdu policjantem.  Mówi, że policjanci i tak nie znają angielskiego i że na pewno nam się uda tym bardziej, że mamy potwierdzenie noclegu. Akurat ten policjant całkiem sprawnie władał angielskim i początkowo nie chciał nas wpuścić sugerując inny hotel, a wręcz namawiając nas do rezerwacji tam. Po dłuższej rozmowie wpuszcza nas. Jednak to nie koniec naszej tułaczki, ponieważ apartamentu nie można znaleźć, mimo, że podobno leży przy głównej ulicy. Znów próbują pomóc miejscowi, ale nie za bardzo wychodzi. Nikt nie słyszał o naszym przybytku. Dopiero po dłuższym poszukiwaniu w internecie jedna z pań wpada, gdzie się może znajdować. Trochę ukryty, na uboczu, przylegający do kompletnie zniszczonego w czasach wojny domu, ale jest, nasz apartament Pliva. Właścicielem jest starszy pan, który stracił brata na wojnie, z rozrzewnieniem wspominający czasy marszałka Tito ("za jego czasów to był pokój i wolność"). Apartament znajduje się w budynku, który został odnowiony po zniszczeniach wojennych, jest przestronny i posiada wszystko, co posiadać powinien, a nawet więcej (jeśli ktoś trafi do tego miasteczka, to zdecydowanie polecam nocleg u tego pana).


Po szybkiej toalecie ruszamy wstępny rekonesans - spacer uliczkami i wodospad po zmroku. Gdyby ktoś mnie zapytał o pierwsze skojarzenia z Bośnią po pierwszym dniu pobytu, odpowiedziałabym: mili, pomocni ludzie, ładne krajobrazy, zniszczenia. Przekonania te będą się utrwalać w mojej świadomości do końca pobytu w tym kraju. Dojdą też niestety inne. Póki co skupiam się jednak na zwiedzaniu Jajc. Miejscowość robi fajne wrażenie, podoba mi się. Niestety deszcz i burza sprawiły, że spacer nie był zbyt długi.




Wstajemy o świcie. Miasteczko nie obudziło się jeszcze do życia i spowija je delikatna mgła, a my ruszamy na ciąg dalszy zwiedzania. Co można zobaczyć w "Jajcach"? Na przykład Wieżę Niedźwiedzią i Katakumby. Te drugie były jeszcze zamknięte, więc nie miałam możliwości wejść do środka. Jednak z tego co czytałam jest to po prostu kaplica, w której można zobaczyć płaskorzeźby. Są też w mieście ruiny kościoła św. Marii, który swego czasu został przerobiony na meczet, a później strawił go pożar. Nad wszystkimi tymi zabytkami góruje XIII- wieczna forteca (cytadela). Leży ona na wysokości 470 m. n.p.m. i roztacza się z niej ładny widok na całe Jajce, przede wszystkim na charakterystyczne, pokryte czarnym drewnem dachy tutejszych domów. Wizyta w Bośni i Hercegowinie zaczęła się dobrze. Jajce zdecydowanie na plus. Pozbawieni nawigacji, zaopatrzeni w mapę, ruszamy dalej, w stronę kolejnych atrakcji.

Kościół św. Marii i dzwonnica św. Łukasza 
Cytadela

Travelling the old-fashioned way

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz