Hala Stulecia |
Wrocław jest moim ulubionym
miastem w Polsce (poza Poznaniem oczywiście). Gdybym miała się gdziekolwiek
wyprowadzić, to wybór padłby właśnie na to miejsce. Jest ładne, ma klimat, ma
potencjał, ma zabytki i dużo zieleni. Po krótkiej, weekendowej wizycie postanowiłam
spisać miejsca i rzeczy, które szczególnie mi się spodobały i do których też
staram się wracać. Jak to zwykle bywa wiele do odkrycia mi zostało, a z miejsc
jeszcze mi nieznanych na czoło wysuwa się Stary Cmentarz Żydowski. Ale wracając do tematu - oto moje top ten na
tu i teraz:
1. Speakeasy. „Dobrym słowem i pistoletem załatwisz dużo więcej niż samym
dobrym słowem.” – Al. Capone. Podczas jednej z moich wcześniejszych wizyt we
Wrocławiu spacerowałam przez Rynek i zobaczyłam na jednej z kamienic napis:
Speakeasy księgarnio-kawiarnia kryminalna. Nie trzeba było wiele więcej, żeby
mnie zachęcić i zdobyć. Lokal okazał się wprost wymarzony dla mnie- miłośniczki
książek, kryminałów, kawy i ciemnych wnętrz. Skórzana kanapa, dwa czerwone
fotele, równie czerwone wiatraki na suficie, cytaty na podłodze i również
suficie, półmrok, regały z książkami i tymi nowymi i tymi starszymi. Piwo,
drinki, kawa, ciasto. No cóż więcej do lokalowego szczęścia mi nie trzeba.
Dziwi mnie tylko, choć mało martwi, że w piątkowy wieczór jest tam tak mało
ludzi. Sama nazwa odnosi się do czasów prohibicji w Stanach Zjednoczonych. Tak
właśnie potocznie nazywały się lokale, które na tajniaka oferowały zabroniony
alkohol. Podobno w pewnym lokalu jego właścicielka uciszała hałaśliwych gości z
obawy przed dekonspiracją słowami: „Speakeasy, boys!”. I stąd wziął się ten
termin.
Podłoga w Speakeasy |
2. Wrocław nocą. Dla mnie spacery wieczorową porą po oświetlonych
miastach mają swój urok i magię. Wrocław nie należy do wyjątków. Odkąd pamiętam
duże wrażenie robił na mnie oświetlony gmach Uniwersytetu oraz Ostrów Tumski. Może
kiedyś przełamie swój strach i wjadę po zmroku na punkt widokowy w Sky Tower,
żeby z wysokości ponad 200 metrów podziwiać miasto w światełkach.
3. Dzielnica czterech świątyń, Czterech Wyznań, Dzielnica Wzajemnego
Szacunku. Różnie o niej mówią, a jest znakomitym przykładem tego, że obok
siebie współistnieć mogą różne religie. Na małym terenie znajdują się cztery
świątynie: cerkiew prawosławna, kościół katolicki, kościół ewangelicko-augsburski
oraz synagoga. Niedaleko rzeźby Kryształowa Planeta, która zdobi dzielnicę jest
wejście do pasażu Pokoyhof. Dziedziniec przypomina mi berliński Hackesche
Höfe. Liczne knajpki sprawiają, że miejsce to tętni życiem w nocy. Ja jednak
póki co miałam takiego pecha, że będąc tam kilkukrotnie, za każdym razem biłam
jedynie zmęczeniem lub chorobą, a nie radością.
4. Mosty. Wrocław jest bardzo ciekawie położony. Przepływa przez niego
6 rzek i w jego obrębie znajduje się aż 25 wysp. To właśnie sprawia, że liczba
mostów i kładek musi być duża. W przedwojennym Wrocławiu było ich 303, obecnie
ponad 100. Wrażenie powalające. Moje ulubione mosty to: Most Grunwaldzki
(wcześniej Cesarski, Wolności), Most Zwierzyniecki (znajdujący się w pobliżu
ZOO) oraz uginający się pod kłódkami zakochanych- Most Tumski (Most
Zakochanych, Katedralny).
5. Hala Ludowa. Ups… Hala Stulecia. Powstała w latach 1911- 1913 i
obecnie jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nigdy nie było mi
dane zagrać na tej sali. Nie wiem zresztą czy w moich czasach w ogóle
rozgrywały się tam jakieś mecze ligowe koszykarek. Na pewno jednak rozgrywały
się dawniej. Byłam więc świadkiem (bardzo małym) z ławki rezerwowych meczu
pomiędzy Ślęzą Wrocław a AZS-em Poznań, w którym to grała moja Mama. Fajne
czasy. Ja kojarzę Halę głównie z wydarzeniami sportowymi, ale przecież działo
się tam i nadal dzieje tyle innych ciekawych rzeczy. Wyczytałam, że nawet
Hitler miał w niej wystąpienie. Obiekt robi wrażenie i od wewnątrz i z
zewnątrz. W pobliżu Hali znajduje się: Ogród Japoński, Pawilon Czterech Kopuł,
Pergola, Fontanna Multimedialna, ZOO. To wszystko sprawia, że teren jest bardzo
kuszący zarówno mieszkańców, jak i turystów. Można wypocząć i nacieszyć oko. Niestety
w tłumie.
Hala Stulecia raz jeszcze |
6. Rynek. Dla mnie najładniejszy rynek w Polsce. Tyle. A jak byłam
mała, to grałam na tym rynku turniej streetballa.
7. Krasnale są stosunkowo nową tradycją wrocławską, przez mieszkańców
chyba traktowaną raczej z przymrużeniem oka bądź niechęcią. Tak czy owak stały
się w pewnym sensie symbolem miasta, a o tym, że można je spotkać na każdym
kroku właśnie się przekonałam. Ja osobiście uważam tę inicjatywę za fajną.
Wywodzą się podobno od krasnali malowanych w latach osiemdziesiątych przez ruch
„Pomarańczowa Alternatywa.” Cel? Pokojowa, humorystyczna walka z komunizmem. Obecnie we Wrocławiu
można podziwiać figurki kilkuset krasnali. Jest Antykwarek, Europejczyk,
Freudek (coś dla każdego psychologa), Ogorzałek i Opiłek, Syzyfek, Więziennik i
wielu, wielu, naprawdę wielu innych. Krasnoluda stawiają instytucje publiczne,
prywatne. Upamiętniają one także różne kampanie np. Wrocław bez barier. Nawet
ja mogłabym postawić sobie krasnalka. Nazwałabym go Koszykarek i ustawiła pod
Halą Ludową.
![]() |
Krasnal Wroclovek |
8. Lodziarnia Roma. Lodziarnia, która powstała tuż po wojnie, bo w
1946 roku i istnieje do dziś produkując lody cały czas według tej samej
tradycyjnej, włoskiej receptury. To chyba też jedyne miejsce w Polsce, w którym
(znów tradycyjnie) kupimy lody na żetony. Można naprawdę cofnąć się w czasie.
Za to smaki lodów już bardziej przypominają urozmaiconą nowoczesność. Lody
buraczane, marchewkowe, piwne, o smaku czarnego sezamu, sernika wiedeńskiego.
Wszystko robione z naturalnych składników. Moje ulubione to tęczowe z
galaretkami, do warzywnych jeszcze nie dojrzałam. W każdym razie nic dodać, nic
ująć to po prostu najlepsze lody we Wrocławiu!
9. Może to będzie mało konkretne,
ale dla mnie Wrocław dostaje punkcik za jedzenie.
Powiedzieć, że lubię jeść, to jak nic nie powiedzieć. Każdy kto mnie zna wie,
że ja po prostu żyję, by jeść, a nie na odwrót. We Wrocławiu przeważnie jem
dużo i dobrze. Jeszcze się chyba nie nacięłam. Po pierwsze spowodowane jest to
tym, że przeważnie wyjazdy do Wrocławia wiążą się z odwiedzinami u moich
znajomych, którzy ugościć to potrafią. Gotują też i pieką całkiem nieźle.
Sypana szarlotka, ciasto marchewkowe, pasta z czarnych oliwek, makaron z
mascarpone i suszonymi pomidorami… Wymieniać mogłabym długo. Drugą stronę
medalu stanowią knajpy, do których docieram. Żadna z nich póki co nie zasłużyła
na to, żeby stać się osobnym numerkiem w top ten, ale potrawy, które jadałam
bardzo mi smakowały. Majowy wypad do Wrocławia stanął pod znakiem kulinarnych
eksperymentów z serem pleśniowym. Jest takie miejsce przy ul. Więziennej, które
zwie się Czekoladziarnia. Lokal ma w ofercie gorącą czekoladę z serem
pleśniowym. Brzmi dziwnie? No trochę tak, ale smakuje wyśmienicie. Mieszanka
nieprawdopodobnie dobra. Niedaleko rynku znajduje się naleśnikarnia FC
Naleśniki. Wybór duży, korzystne ceny, solidne porcje i niedługi czas
oczekiwania- właśnie to mnie w tym miejscu spotkało. Decyzja była prosta,
palcem wskazałam na Pleśniaka, czyli naleśnika z camembertem, szynką i
orzechami włoskimi. Pyszny! Aczkolwiek uważam, że najwięcej zrobił dobrego
dodatek orzechów. Bardzo żałuję, że nie starczyło czasu (hm no i miejsca w
żołądku…) na spróbowanie czegoś z wychwalanej bardzo mocno Patelni. Chciałabym
też postawić swoją nogę w Motylej Nodze. Podobno są tam pyszne frytki, a
lokalizacja w starym więzieniu jest dodatkowym atutem. Widziałam to miejsce
tylko przelotem, ale coś czuję, że lubiłabym tam przesiadywać i spędzać czas.
10. Dni Psychologii Sportu. Wrocławski SWPS od kilku lat organizuje
ciekawe wydarzenie, które mnie jako psychologa pracującego ze sportowcami
szczególnie interesuje. Dni Psychologii Sportu łączą psychologów, studentów, trenerów
i zawodników. Dodatkowo ta „konferencja” jest chyba jako jedyna w Polsce
bezpłatna. Jest to wyśmienita okazja, żeby posłuchać ciekawych wykładów, wziąć
udział w warsztatach i wymienić się doświadczeniami. W tym roku np. nacisk położony
był na stres w sporcie, w zeszłym zaś na komunikację między zawodnikiem a
trenerem.
Widok na katedrę. Ostrów Tumski. |
Ogród Japoński |
Fontanna Niedźwiadek na wrocławskim rynku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz