poniedziałek, 28 grudnia 2015

Zapiski z dawnych lat, część druga. Barcelona.


06.07.2000 Barcelona
...Paweł przewodnik bardzo dużo mówił. Jechaliśmy przepiękną trasą nad samym morzem wybudowaną dla potrzeb turystycznych. Niesamowite widoki, coś czego się raczej nie zapomina. Te 100 kilometrów minęło bardzo szybko i wreszcie oczom naszym ukazały się przedmieścia najpiękniejszego miasta na świecie - Barcelony. 


Pierwszy przystanek to Sagrada Familia - budowla niesamowita, której nie mogą skończyć od ponad 100 lat i która jest cudem architektonicznym. Nasz postój trwa tylko 30 minut. Zdążyliśmy się przejść, zrobić fotki przy okazji zaglądając na ten wielki plac budowy. Wkrótce potem przyjechał nasz autokar i odjechaliśmy zostawiając za sobą piękną katedrę. No i tyle ją widziałam. Znowu mijaliśmy różne zakątki Barcelony, tym razem widziane po raz pierwszy przeze mnie. Oto czekała na nas kolejna niewątpliwa atrakcja - Park Guell Gaudiego. Podziwialiśmy różne cudeńka wykonane przez Gaudiego, w tym najsłynniejsze dwa domki i jaszczurkę. Park znajduje się na wzgórzu, dlatego można było oglądać piękną panoramę Barcelony z widokiem na leżące na wprost morze i Wzgórze Montjuic po prawej...
Zjechaliśmy ze wzgórza i skierowaliśmy się w stronę Camp Nou. Już na pierwszy rzut oka było widać, że go zmodernizowali od zewnątrz. Najpierw udaliśmy się na trybuny. Piorunujące wrażenie. Siedzieliśmy tam przez chwilę i wczuwaliśmy się w atmosferę. Następnie do muzeum, gdzie oprócz rzeczy, które już widziałam zobaczyłam także akcent polski - wielką tablicę ze zdjęciami z finałowego meczu Igrzysk w 92 roku w piłce nożnej, który odbył się na tym stadionie, a w którym Polska zmierzyła się z Hiszpanią...
No a teraz na najsłynniejszą ulicę - Ramblę. Najpierw gdzie? Do Museo de Cera, czyli Muzeum Figur Woskowych. Później Ramblą do Placu Katalońskiego, wizyta w Dunkin donuts, El Corte Ingles, dzielnica Barri Gotic, Katedra św. Eulalii. Popijając horchatę zagubiliśmy się z Tatą w labiryncie uliczek. Było cudownie. Na targ La Boqueria nie doszliśmy. Przy autokarze czekała na nas zła wiadomość. Podobno fontanny są w remoncie i prawdopodobnie nie będzie pokazu. A miała być to jedna z głównych atrakcji. Pamiętam jakie to było wspaniałe i takie skoordynowane: woda, światło, muzyka. Bardzo mnie to wtedy poruszyło. Jedziemy jednak na Wzgórze Montjuic. Minęliśmy obiekty olimpijskie, włącznie ze stadionem. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak odkryty basen olimpijski. Trybuny były z jednej tylko strony, z drugiej zaś wspaniały widok ze wzgórza na całe miasto. Chwilę później zatrzymaliśmy się na kolację. No i znowu do roboty, bo tego dnia posiłki w postaci kanapek przygotowywałyśmy dla całej wycieczki razem z Zosią i Agą. Znów mielonka, znów pasztet...

Ta egzaltacja i zachwyt dotyczący Barcelony został mi do dziś. Od 2000 roku byłam w Barcelonie 9 razy, łącznie więc odwiedziłam miasto 11 razy i nie zamierzam na tym poprzestać.
A tutaj zdjęcia z moich kliku wyjazdów: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz